„Utknąłem!...
- grabowskapro
- 26 wrz 2024
- 4 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 9 mar

Tak mi doskwiera obecna sytuacja, że nie mogę skupić się na nowym celu... nie widzę nowego sensu. Czuję, że dopóki nie zrozumiem tego w czym jestem, nie mogę pójść do przodu.”
Próbowałam kierować rozmowę z klientem w kierunku jego celu; pytałam, czego chce zamiast problemu, ale klient nie mógł przestać mówić o swoich trudnościach. Zastanawiałam się, czy to nadal było coachingiem. Czułam się bezradna...
W coachingu ważne jest ustalenie kierunku pracy na przyszłość, na dobrze zdefiniowanym celu.
Postanowiłam poszukać innych pytań, skonfrontować klienta "twardymi pytaniami", a nawet prowokacyjnymi... Nie zamierzałam się tak łatwo poddać. Ktoś z nas musiał być "stanowczy" i utrzymywać rozmowę coachingową na właściwym kursie.
Podczas różnych szkoleń przytoczono mi nie raz słowa Franklina Coveya: "Zaczynaj z wizją końca". Pozwól klientowi wyobrazić sobie stan docelowy, poczuć to już we wszystkich zmysłach...
W mojej praktyce spotkałam również klientów, którzy byli doskonali w tworzeniu wizji, ale mieli niewielką konsekwencję w jej realizacji. Byli kreatywni, szybko wpadali na nowe pomysły, mieli świetny dostęp do swojego "Idealnego Ja". Moglibyśmy powiedzieć, że niektórzy klienci "odlatywali w swoich wizjach" i wydawali się niemal unoszący się w powietrzu...
Czasami trafiałam na klienta, który skupiał się na "utknięciu", mówił najpierw o tym, czego nie chce lub czego chce uniknąć, zanim wspólnie znajdowaliśmy jego pozytywny cel i sens.
W tym przypadku czułam jednak, że klient i jego skupienie się na "utknięciu" wykracza poza moje możliwości.
Czy coś Ci to mówi?
Czasami ból emocjonalny jest jak bolesny ząb. Wymaga natychmiastowej uwagi. David Grove, twórca Clean Coaching, mówi, że "symptom ma swoją misję", i dopóki nie zrozumiemy tej misji, będzie on jedynie nasilać swoje objawy i prosić o uwagę.
Ten symptom może być antagonistą naszej ulubionej strategii działania, strategii, która w danym momencie może prowadzić nas do autodestrukcji. Coś próbuje nas zatrzymać. Czasami jest to choroba, czasami "bezsilność".
Może warto coś dodać na temat stanowczości. Według Susan Kobasa, stanowczość to cecha, która obejmuje trzy składniki działające razem: zaangażowanie, kontrolę i wyzwanie. Opisuje ona ludzi, którzy aktywnie podchodzą do życia i zadań.
Połączenie z mocą, sprawczością? W rzeczywistości to wszystko, do czego służy coaching, czyli do rozwijania pełnego potencjału, osiąganiu celów i radzeniu sobie z przeciwnościami. Cenne narzędzie pracy. Jednak, jeśli się dobrze przyjrzeć, "stanowczość" zawiera także presję, wysiłek, napięcie i czasami bezlitosne traktowanie siebie, swojego ciała, co może prowadzić do nierównowagi. Czasami twój organizm mówi STOP. Jednak nie chcemy tego słyszeć ani widzieć. Właściwie nie słuchamy.
A przecież, cytując Abrahama Lincolna, "Łatwiej jest, kiedy jeździec i koń mają głowę w tym samym kierunku".
Mogłam nadal pracować w klasycznym stylu. Budować wizję w opozycji do problemu, z którym przyszedł klient, co byłoby bardzo „wzmacniającym” doświadczeniem. Mogłam także dokonywać selekcji klientów i wybierać tych, którym odpowiadał mój styl.
Jednak moje pragnienie znalezienia alternatywnego podejścia, które uszanowałoby ból i pozwoliło dotrzeć w głęboki sposób do zasobów na poziomie tożsamości, a nie do wyidealizowanych racjonalnych wizji siebie, które i tak utykają na poziomie nieuświadomionego konfliktu między osądem wypływającym z przynależności systemowej a pragnieniem manifestacji siebie, pozwoliło mi na przestrzeni dwudziestu lat pracy dotrzeć do narzędzi, które stawiają człowieka w centrum, na innym poziomie. Narzędzia, które pozwalają przyjrzeć się najpierw "blokadzie klienta" w bezpieczny i konstruktywny sposób. Ii to nie po to, aby pozostać w tym problemie i "topić się w błocie przeszłości", ale po to, aby go uszanować i w kolejnym kroku znaleźć zasoby klienta, które pozwolą mu spojrzeć na ten "problem" z innej perspektywy, zarówno emocjonalnej, jak i mentalnej.
Uważam, że pytanie klienta, kiedy jest w "stanie braku zasobów", o to, czego chce zamiast tego co ma, jest okrutne i nieefektywne. Wiadomo, że chce ulgi lub zamrozić swój ból i odciąć się od trudności, podążając w kierunku idealizacji, co z kolei nie doprowadzi go do trwałej zmiany. To wyobrażanie sobie idealnego świata działa tylko objawowo, jak chwilowa tabletka przeciwbólowa lub inna substancja poprawiająca nastrój. Niestety, później bańka pęka, a powrót do stanu „sprzed” jest niczym sprężyna, która wraca do pierwotnego kształtu i ciągnie wstecz.
Czy w tym momencie klient powinien tracić wiarę w swoją zdolność do zmiany, a coach w swoje kompetencje?
Zdecydowanie nie. Moje 20 lat doświadczenia zawodowego zainspirowało mnie do budowania wspólnoty coachów, którzy dzisiaj, tak jak ja w przeszłości, szukają alternatywnych, niestandardowych rozwiązań. Profesjonalistów, którzy szukają etycznej głębi procesów oraz długofalowych trwałych zmian w świecie klienta. W moim autorskim podejściu, którym się dzielę na szkoleniach i warsztatach, namierzamy "utknięcie" w strategii działania klienta. Odkodowujemy doświadczenie zapisane w ciele, aby odnaleźć źródło stanu zasobnego klienta. Dopiero, gdy wzmocnimy klienta w jego doświadczeniach PRZED "utknięciem", jest on gotowy spojrzeć inaczej na to doświadczenie, które było "ponad jego możliwości poradzenia sobie". To głębokie doświadczenie integruje tę "misję" symptomu, integruje i wzmacnia tożsamość klienta, jego zrozumienie własnej strategii, która zazwyczaj już nie jest potrzebna. Zużyła się. Integracja daje przestrzeń na odważne nowe.
Co to zmienia dla twojego klienta? To zachęca do łagodności, akceptacji i szacunku wobec swojej historii, która go ukształtowała. Pomaga uniknąć pułapki przyłączenia się do presji i opresji, z jaką klient traktuje samego siebie.
Klient może zacząć uważniej słuchać swojej intuicji i ciała, które inteligentnie pokazuje mu, czego potrzebuje i co jest dla niego właściwe. Może dotknąć zupełnie innego znaczenia własnego "NIE WIEM” i doświadczyć głębokiej akceptacji siebie.
Może w łagodny sposób szukać nowego celu i sensu z miejsca, które wydawało się być "pustką" i bezradnością.
Czy ma to dla Was sens? Jak radzicie sobie z utknięciem klienta? Jaka jest Wasza historia odkrywania głębi pracy z klientem? Lekkość czy wyzwanie?
Ku głębi z lekkością,
@Bozena




Komentarze