Och, ta elokwencja
- grabowskapro
- 26 wrz 2024
- 3 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 4 mar

Próbowałem wszystkiego, byłem u najlepszych coachów..… i nic.
Znasz to? Przychodzi do Ciebie klient, który był już u wielu coachów i jest doskonale zorientowany w technikach pracy coachingowej a jednak nadal nie może znaleźć rozwiązania i osiągnięcia celu, o którym marzy. Mówi dużo i kwieciście uwodząc się własną erudycją :) Dość trudno mu przerwać i trudno też nie przyznać racji, bo całkiem „mądre” jest to co mówi.
Tylko czemu, mimo że tak wiele wie, to nie potrafi wcielić w życie swojego planu.
Wyzwanie? Pułapka? Podjąć się tego zadania i rozpocząć z nim proces coachingowy?
Przyznajesz sam przed sobą, że tak „inteligentny klient” jest intrygujący.
Na szkoleniach często mówiono Ci, że klient w pierwszej fazie musi się „wygadać”. W mediacjach nazywa się to „fazą wentylacji emocji”. Poza tym nie jesteś od tego by przerywać. Coaching to przecież słuchanie i podążanie za klientem, w końcu to odpowiedzialność klienta, jeżeli potrzebuje dużo mówić.
Masz jednak trochę wątpliwości czy to jest ta prawdziwa prawda?
Zrobiłeś z klientem dobry kontrakt, nazwałeś swoją role, dopytałeś o cele. Parafrazujesz, pogłębiasz pytaniami wątki, proponujesz różnych perspektywy i bogactwo narzędzi.
Niby wszystko jasne, jednak czujesz, że klient już wszystko wie i przeanalizował. I utykacie.
Oboje jesteście już zmęczeni, a klient zaczyna być zniecierpliwiony i mówi, że nic nowego to nie wnosi.
Często taki typ klienta, który niezwykle intelektualnie podchodzi do zadań, do emocji również, próbuje mieć pod kontrolą wszystko i wszystkich.
Te intelektualne „rozkminy” są drogą na manowce. Często te intelektualne dyskursy klienta mają raczej funkcję regulacji napięcia, czyli tzw. ulgi. Nie prowadzą do pogłębionej refleksji. Wielu tzw. turystów rozwojowych dużo mówi, robi i się szkoli, ale nie pozwala dotknąć istoty problemu, skonfrontować się z głębokimi emocjami i pozwolić na „ryzyko zmiany”. Dawid Grove, twórca Clean Coaching’u, nazywał to zjawisko „tyranią narracji”. Ta ilość szczegółów uwodzi zarówno klienta jak i coacha.
Czy to jest jednak moja odpowiedzialność jako coacha? Wydaje mi się, że strategie obronne moich klientów to chyba już za duży kaliber.
Niejednokrotnie słyszałam te wątpliwość padającą z ust wspaniałych specjalistów, szukających zaawansowanych rozwiązań.
Najprawdopodobniej Ty również zdałaś, zadałeś sobie to pytanie.
Owszem. Możesz tak myśleć i dalej dawać „wodzić się za nos” elokwencji twoich klientów. W końcu płacą za twój czas.
Są jednak podjęcia, które pozwalają ominąć tę pułapkę intelektualnego dyskursu. Takie które uwzględniają przede wszystkim informację z tzw. „pamięci ucieleśnionej” czyli to jak temat, cel, problem zapamiętało ciało, a nie racjonalny umysł. Często te informacje są dużo bardziej wiarygodne i miej zdeformowane niż te przepuszczane przez intelekt.
Kluczem do pamięci ciała jest język sensoryczny i symboliczny a nie język konceptualny.
David Grove opracował protokoły pracy oraz cały system pytań, który pozwala na przekierowanie uwagi na pamięć ciała i sprawia, że staje się możliwy dostęp do wewnętrznego świata klienta. Klient może go sobie pooglądać za pomocą coacha, jak w tubie kalejdoskopu.
Poziom racjonalnych wniosków pojawia się dopiero w ostatniej fazie sesji, natomiast faza refleksji i zanurzenia w głębię doświadczania siebie odbywa się w stanie fal alfa i theta w który to stan coach wprowadza klienta. A mądry i sabotujący zmianę umysł, nie ma tutaj wstępu. Słowa zwalniają, oddech się pogłębia, świadomość meandruje jak w marzeniu sennym i wówczas jest możliwa reorganizacja źródłowego doświadczenia, dotarcie do stanu zasobnego klienta.
Twój klient poczuje ulgę, ale nie tylko na poziomie chwilowego odprężenia i rozładowania napięcia (czyli wygadania się) ale również jego „mechanizm obronny” nie musi już go chronić, bo zmiana w tym procesie odbywa się na poziomie tożsamości.
Podejście od strony zmiany tożsamości wymaga mniejszego wysiłku w wprowadzaniu zamian w zachowaniu. Nie ma konieczności pracy z nawykiem i inwestowania energii w utrzymanie kontroli nad nowym zachowaniem.
Zapraszam Cię teraz do chwili refleksji.
Popatrz na to pytanie, które zapewne zadajesz klientowi:
Kiedy tak działasz to kim się dzięki temu stajesz?
A gdyby tak odwrotnie pracować: Kim jesteś i jak wówczas działasz?
Czy czujesz co zmienia zamiana kolejności pytania?




Komentarze