top of page

Złość – ta szlachetna, ta dzika, ta przeklęta

Zaktualizowano: 15 maj



ree

Była sobie złość.

Niegrzeczna, rozczochrana, bez filtra.

Nazywano ją rozkapryszoną księżniczką, czarownicą z zamku, a czasem po prostu „tą histeryczką z trzeciego piętra”. Ale ona była czymś więcej. Zawsze była czymś więcej.

W mitach była boginią wojny.

Furie – pamiętacie? – nie odpuszczały. Mścicielki niesprawiedliwości, obrończynie złamanych ślubów. Nie były miłe, nie były ułożone, ale – jakże były skuteczne.

Tyle że... zostawiały za sobą spalone pola i porzucone powrozy.


Złość współczesna nosi legginsy, czasem marynarkę i bardzo często ma profil na Instagramie.

Jest celebrytką. Przechodzi renesans.

„Masz prawo się złościć.”

„Twoja złość to twoja moc.”

„Wypuść to z siebie!”

I wypuszczamy. Jakby każdy emocjonalny wybuch był sukcesem terapeutycznym.Ale przecież nie wszystko, co eksploduje, uzdrawia.

Czasem odreagowujemy tak, jak nauczyliśmy się od mamy – tłuc garnkiem w powietrze, mówić za dużo, albo nie mówić nic, tylko skrzeczeć ciałem.

Złość odreagowana bez refleksji – to jak krzyczeć w pustkę.

Rozładujesz się – owszem.


Ale pytanie brzmi: czy coś po tym posprzątasz?

Czy zgliszcza relacji będą miały odbudowę?

Czy wrócisz, by usiąść do rozmowy, czy pójdziesz dalej z dumą, że „przynajmniej wyraziłam siebie”?

A złość ma przecież wiele warstw.

Nie tylko ten błysk.

Nie tylko żar.

Jest napięcie w ciele, które pamięta więcej niż myślisz.

Jest historia z przeszłości, która jeszcze mówi przez twoje gardło.

Jest potrzeba, która nie została rozpoznana.

Jest impuls, który powtarza się jak zaklęcie.

I jest moment, w którym możesz nie pójść tą samą drogą co zawsze.

To nie jest wezwanie do tłumienia. Wręcz przeciwnie – to zaproszenie do prawdziwego spotkania ze złością.

Nie z jej maską. Nie z mitologizowaną wersją „mocy kobiety”.

Z tą twoją – osobistą, żywą, palącą, czasem pokręconą jak bajka, w której bohaterka rzuca czar, bo nikt nie zauważył, że płacze.

Bo złość jest symbolem. Jest obiektem. Można na nią spojrzeć z zewnątrz. Nie dać się jej porwać. Nie odgrywać jej automatycznie. Można rozpoznać wzorzec, mechanizm spustowy, to napięcie, które wraca, jakby miało coś do powiedzenia.


I tu jest miejsce na Clean Coaching.

Nie po to, by ci powiedzieć, że masz rację, że ktoś cię zranił i masz prawo się wkurzyć. To wiesz już sama.

Ale po to, by rozpoznać:

Z jakiego to wzorca?

Gdzie w ciele zaczyna się ten impuls?

Jaki to symbol?

Co chce się wydarzyć zamiast tego?

Jaka zmiana mogłaby się zacząć, gdybyś zobaczyła tę złość z trzeźwej odległości – zanim cię wciągnie?

To moment, w którym nie gasisz złości. Nie wypierasz. Ale rozumiesz ją – i tym właśnie ją rozbrajasz.

Nie przemocą. Nie umniejszaniem.

Ale uważnością.

A wtedy – zaczyna puszczać. Od środka.

Znika napięcie. Wychodzi nie furia, tylko wgląd.

A z nim – zmiana ścieżki.

Złość nie chce rządzić.

Ona chce zostać uznana.

I kiedy to się dzieje – nie musi już wrzeszczeć.

Zapraszam Cię na cykl Afekty, który rozpoczyna - "Złość" link do zapisów https://forms.gle/kky6p1qCfCvbtu8M8



 
 
 

Komentarze


bottom of page