Złość – ta szlachetna, ta dzika, ta przeklęta
- grabowskapro
- 11 maj
- 2 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 15 maj

Była sobie złość.
Niegrzeczna, rozczochrana, bez filtra.
Nazywano ją rozkapryszoną księżniczką, czarownicą z zamku, a czasem po prostu „tą histeryczką z trzeciego piętra”. Ale ona była czymś więcej. Zawsze była czymś więcej.
W mitach była boginią wojny.
Furie – pamiętacie? – nie odpuszczały. Mścicielki niesprawiedliwości, obrończynie złamanych ślubów. Nie były miłe, nie były ułożone, ale – jakże były skuteczne.
Tyle że... zostawiały za sobą spalone pola i porzucone powrozy.
Złość współczesna nosi legginsy, czasem marynarkę i bardzo często ma profil na Instagramie.
Jest celebrytką. Przechodzi renesans.
„Masz prawo się złościć.”
„Twoja złość to twoja moc.”
„Wypuść to z siebie!”
I wypuszczamy. Jakby każdy emocjonalny wybuch był sukcesem terapeutycznym.Ale przecież nie wszystko, co eksploduje, uzdrawia.
Czasem odreagowujemy tak, jak nauczyliśmy się od mamy – tłuc garnkiem w powietrze, mówić za dużo, albo nie mówić nic, tylko skrzeczeć ciałem.
Złość odreagowana bez refleksji – to jak krzyczeć w pustkę.
Rozładujesz się – owszem.
Ale pytanie brzmi: czy coś po tym posprzątasz?
Czy zgliszcza relacji będą miały odbudowę?
Czy wrócisz, by usiąść do rozmowy, czy pójdziesz dalej z dumą, że „przynajmniej wyraziłam siebie”?
A złość ma przecież wiele warstw.
Nie tylko ten błysk.
Nie tylko żar.
Jest napięcie w ciele, które pamięta więcej niż myślisz.
Jest historia z przeszłości, która jeszcze mówi przez twoje gardło.
Jest potrzeba, która nie została rozpoznana.
Jest impuls, który powtarza się jak zaklęcie.
I jest moment, w którym możesz nie pójść tą samą drogą co zawsze.
To nie jest wezwanie do tłumienia. Wręcz przeciwnie – to zaproszenie do prawdziwego spotkania ze złością.
Nie z jej maską. Nie z mitologizowaną wersją „mocy kobiety”.
Z tą twoją – osobistą, żywą, palącą, czasem pokręconą jak bajka, w której bohaterka rzuca czar, bo nikt nie zauważył, że płacze.
Bo złość jest symbolem. Jest obiektem. Można na nią spojrzeć z zewnątrz. Nie dać się jej porwać. Nie odgrywać jej automatycznie. Można rozpoznać wzorzec, mechanizm spustowy, to napięcie, które wraca, jakby miało coś do powiedzenia.
I tu jest miejsce na Clean Coaching.
Nie po to, by ci powiedzieć, że masz rację, że ktoś cię zranił i masz prawo się wkurzyć. To wiesz już sama.
Ale po to, by rozpoznać:
Z jakiego to wzorca?
Gdzie w ciele zaczyna się ten impuls?
Jaki to symbol?
Co chce się wydarzyć zamiast tego?
Jaka zmiana mogłaby się zacząć, gdybyś zobaczyła tę złość z trzeźwej odległości – zanim cię wciągnie?
To moment, w którym nie gasisz złości. Nie wypierasz. Ale rozumiesz ją – i tym właśnie ją rozbrajasz.
Nie przemocą. Nie umniejszaniem.
Ale uważnością.
A wtedy – zaczyna puszczać. Od środka.
Znika napięcie. Wychodzi nie furia, tylko wgląd.
A z nim – zmiana ścieżki.
Złość nie chce rządzić.
Ona chce zostać uznana.
I kiedy to się dzieje – nie musi już wrzeszczeć.
Zapraszam Cię na cykl Afekty, który rozpoczyna - "Złość"
link do zapisów
https://forms.gle/kky6p1qCfCvbtu8M8
Komentarze